Biuletyn z 28.07.2020

Związek Nauczycielstwa Polskiego

 

Idą chude lata dla budżetówki.

   28.7.2020         Dziennik Gazeta Prawna str. 9 Dziennik Gazeta Prawna, autor: Artur Radwan

... Chcemy, aby pensja zasadnicza nauczyciela dyplomowanego była równa średniej krajowej - mówi Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. Przekonuje, że brak podwyżek będzie skutkował obniżeniem jakości edukacji, bo w tym zawodzie pozostaną pasjonaci i osoby,...

 

 

Dyrektorzy zdecydują o nauczaniu od 1 września. Nauczyciele podzieleni.

   28.7.2020         Polska Dziennik Łódzki str. 3 Dziennik Łódzki, autor: Maciej Kałach

... Pomysł MEN spotkał się z ogromną krytyką ze strony Związku Nauczycielstwa Polskiego.•”Chcemy, aby uczniowie od września wrócili do tradycyjnej nauki w szkołach” - napisał na Twitterze minister Dariusz Piontkowski. ...

 


  i.

 

Związek Nauczycielstwa Polskiego

 

Idą chude lata dla budżetówki.

   28.7.2020         Dziennik Gazeta Prawna str. 9 Dziennik Gazeta Prawna, autor: Artur Radwan

... Chcemy, aby pensja zasadnicza nauczyciela dyplomowanego była równa średniej krajowej - mówi Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. Przekonuje, że brak podwyżek będzie skutkował obniżeniem jakości edukacji, bo w tym zawodzie pozostaną pasjonaci i osoby,...

 

 

Dyrektorzy zdecydują o nauczaniu od 1 września. Nauczyciele podzieleni.

   28.7.2020         Polska Dziennik Łódzki str. 3 Dziennik Łódzki, autor: Maciej Kałach

... Pomysł MEN spotkał się z ogromną krytyką ze strony Związku Nauczycielstwa Polskiego.•”Chcemy, aby uczniowie od września wrócili do tradycyjnej nauki w szkołach” - napisał na Twitterze minister Dariusz Piontkowski. ...

 


 

Związek Nauczycielstwa Polskiego

 

Idą chude lata dla budżetówki

28.7.2020    Dziennik Gazeta Prawna     str. 9    Dziennik Gazeta Prawna,

autor: Artur Radwan   

Urzędnicy są gotowi zaakceptować brak podwyżek w przyszłym roku pod warunkiem, że nie będzie zwolnień i obniżania pensji. Jednak nauczyciele domagają się bezwzględnie co najmniej 10-procentowego wzrostu płac.

 

W przyszłym roku pensje około pół miliona pracowników sfery budżetowej nie będą podwyższone nawet o wskaźnik inflacji. Takie plany na nowy budżet ma resort finansów. W praktyce oznacza to, że nie będzie zwiększona tzw. kwota bazowa dla poszczególnych grup zawodowych, od której wielokrotności naliczane jest wynagrodzenie.

To oznacza, że tegoroczne podwyżki dla administracji rządowej - na poziomie 6 proc. od stycznia - były ostatnimi. W przypadku nauczycieli tylko wypłata tegorocznej podwyżki (płatnej od września) nie jest zagrożona. W przyszłym roku jednak może być gorzej. Jak wynika z zapowiedzi ministra finansów, które padły w rozmowie z DGP, planowane jest zamrożenie funduszu płac w sferze budżetowej, jedynie osoby pracujące w oświacie mogą mieć cień nadziei, że dodatkowe pieniądze dla nich się znajdą.

 

Zamrożenie płac

W służbie cywilnej podwyżek nie było przez blisko dekadę, sytuacja nieco się polepszyła w ostatnich trzech latach, kiedy to płace wzrosły o 1,3-2,3 proc., a w tym roku o 6 proc. Odmrożenie wiązało się z podwyższeniem kwoty bazowej, w efekcie każdy członek korpusu mógł liczyć na wzrost wynagrodzenia. W praktyce najwięcej zyskiwały osoby najlepiej zarabiające, czyli na stanowiskach dyrektorskich. Dodatkowo w ubiegłym roku, tuż przed wyborami parlamentarnymi, urzędnicy z terenu, m.in. osoby zatrudnione w urzędach wojewódzkich, otrzymali średnio na etat po 500 zł z wyrównaniem od 1 lipca 2019 r. Ten pozytywny trend zostanie jednak w przyszłym roku zatrzymany.

Płace w 2021 r. mają być zamrożone dla wszystkich. Oczywiście mogą być pojedyncze przypadki związane np. z awansem lub zdobyciem kolejnego stopnia w służbie cywilnej. Ale na wynagrodzenia w korpusie musi być i tak zagwarantowane około 10 mld zł, a dla całej administracji - 40 mld zł. - Dla urzędników to decyzja wbrew pozorom bardzo optymistyczna - mówi prof. Jolanta Itrich-Drabarek z Uniwersytetu Warszawskiego, były członek Rady Służby Cywilnej. Zwraca uwagę, że wciąż wisi nad nimi widmo nowelizacji tegorocznej ustawy budżetowej, a przy tej okazji Rada Ministrów może wydać rozporządzenie, które pozwala na zwalnianie lub czasowe obniżenie pensji. - Do wydania go wystarczy, że dług publiczny wzrośnie lub deficyt budżetowy się zwiększy. A taka sytuacja wskutek zmiany budżetu jest niemal pewna - dodaje.

Również związkowcy twierdzą, że lepsze zamrożenie płac niż zwolnienia. - Oczywiście informacja o braku podwyżek w przyszłym roku nas nie cieszy, ale jeśli mielibyśmy ponieść tylko taki koszt pandemii, to byłaby to dobra informacja - mówi Robert Barabasz, przewodniczący NSZZ „Solidarność” w łódzkim urzędzie wojewódzkim. Tym bardziej że - jak dodaje - związki obawiały się, iż nie będzie nawet obiecanych w tym roku 6 proc. - Mamy jednak nadzieję, że rząd nie zdecyduje się na bardziej drastyczne kroki - podkreśla.

Zamrożenie płac w całej budżetówce oznacza, że dotyczy to nie tylko członków korpusu służby cywilnej, ale pozostałych pracowników instytucji nadzorowanych przez premiera i poszczególnych ministrów, np. ZUS lub NFZ.

Również sytuacja pracowników samorządowych nie przedstawia się zbyt optymistycznie, ponieważ ich ewentualne podwyżki są uzależnione od kondycji budżetowej urzędu. - Z pewnością nie będziemy chcieli zwalniać, a wzrost płac jest raczej mało prawdopodobny, ale trzeba poczekać do listopada, kiedy będą zatwierdzane przez radnych projekty budżetowe na przyszły rok - mówi Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich.

Związkowcy podkreślają, że konsekwencje trudnej sytuacji finansowej powinni ponosić wszyscy, bez podziału na lepszych i gorszych.

- Jeśli w przyszłym roku solidarnie nie otrzymają podwyżek wszystkie grupy zawodowe, w tym służby mundurowe, to jesteśmy skłonni zrozumieć decyzję rządu i odstąpić od protestów. Jeśli jednak pieniądze znajdą się na przykład dla nauczycieli, to takich samych będziemy się domagać dla urzędników - zapowiada Tomasz Ludwiński, przewodniczący Krajowej Sekcji Administracji Skarbowej NSZZ „Solidarność”.

 

Nauczyciele z nadzieją

Tymczasem w przypadku nauczycieli decyzja wciąż nie zapadła. Ta kwestia ma być przedmiotem dyskusji na poziomie rządu. Nadzieję na kolejne podwyżki ma Dariusz Piontkowski, szef MEN, który w wywiadzie z DGP zapowiadał, że płace wzrosną, o ile pozwoli na to sytuacja budżetowa.

- Jeśli nie będzie podwyżek dla nauczycieli, a płaca minimalna zostanie podwyższona, to ponownie będziemy mieli do czynienia z sytuacją, że sprzątaczka zarabia więcej od stażysty, który rozpoczyna swoją karierę w szkole. Chcemy, aby pensja zasadnicza nauczyciela dyplomowanego była równa średniej krajowej - mówi Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. Przekonuje, że brak podwyżek będzie skutkował obniżeniem jakości edukacji, bo w tym zawodzie pozostaną pasjonaci i osoby, które niekoniecznie powinny taką pracę wykonywać.

Inne oświatowe związki też mają skonkretyzowane żądania. - Podwyżki dla nauczycieli muszą być i to na poziomie 10 proc., plus prognozowana inflacja - mówi Sławomir Wittkowicz, przewodniczący branży nauki, oświaty i kultury w FZZ, który także przestrzega, że ich brak doprowadzi do obniżenia jakości kształcenia. Jego zdaniem nauczycieli nie można wiązać z pozostałą sferą budżetową. - Błędem jest jednak mrożenie płacy w administracji. Taka sytuacja była za Donalda Tuska i wielu świetnych fachowców odeszło wtedy z pracy.

 

Dyrektorzy zdecydują o nauczaniu od 1 września. Nauczyciele podzieleni

28.7.2020    Polska Dziennik Łódzki     str. 3    Dziennik Łódzki,

autor: Maciej Kałach   

Łódzkie

Wiele wskazuje na to, że od września uczniowie - po niemal pół roku przerwy - wrócą jednak do budynków swoich szkół.

 

Decyzję o ich ewentualnym zamknięciu z powodu koronawirusa Dariusz Piontkowski, minister edukacji narodowej, chce zostawić dyrektorom placówek, którzy porad mają zasięgać w Głównym Inspektoracie Sanitarnym (czyli we władzach sanepidu). Pomysł MEN spotkał się z ogromną krytyką ze strony Związku Nauczycielstwa Polskiego.

„Chcemy, aby uczniowie od września wrócili do tradycyjnej nauki w szkołach” - napisał na Twitterze minister Dariusz Piontkowski. - „Pracujemy nad przepisami, które zagwarantują bezpieczeństwo uczniów po powrocie do szkół. Gdyby pojawiło się ognisko epidemii czy realne zagrożenie dla zdrowia uczniów i nauczycieli, chcemy, żeby dyrektor, po zasięgnięciu opinii Głównego Inspektora Sanitarnego, mógł szybko zareagować. Ważna będzie również rola kuratora”.

Ale o szczegółach swego planu Dariusz Piontkowski milczy... Wciąż nie wiadomo, w jakich okolicznościach dyrektor szkoły mógłby podjąć decyzję o zamknięciu placówki. Nie wiadomo także, dlaczego GIS miałby jedynie głos doradczy.

W myśl obecnie obowiązujących przepisów sanepid może nakazać zamknięcie szkoły w przypadku, gdy dojdzie w niej do zakażenia, ale nie decyduje o tym, że nauka powinna być kontynuowana w formie zdalnej. Natomiast resort oświaty może zdecydować o zdalnej edukacji w przypadku całego kraju, województwa czy gminy, ale nie ma kompetencji, żeby nakazać takie działania konkretnej placówce. Te przepisy mają jednak ulec zmianie.

Według władz Związku Nauczycielstwa Polskiego, przerzucanie odpowiedzialności na dyrektora szkoły to pomysł chybiony i może wzmocnić narastającą frustrację wśród kadry kierowniczej - jako kolejny narzucony jej obowiązek. Dodatkowo, Związek Nauczycielstwa Polskiego skrytykował w ostatni poniedziałek Ministerstwo Zdrowia po tym, kiedy jego przedstawiciel zapowiedział podjęcie ostatecznej decyzji przez rząd o powrocie do szkół na tydzień lub dwa przed końcem wakacji.

„Jakie działania w zakresie nauczania on-line od września podejmuje Ministerstwo Edukacji Narodowej?” -pytają związkowcy na facebooku. - „Lipiec to stracony czas. Żadnych przygotowań do września i drugiej fali zachorowań, bo zapowiedź opracowania przepisów przerzucających całą odpowiedzialność na dyrektorów szkół za zamknięcie placówek i przejście na zdalne nauczanie, nie można uznać za poważne traktowanie problemu”.

„Wrócimy 1 września do kompletnie nieprzygotowanych szkół i zaczniemy się organizować. A wtedy posypią nam się na głowy niezłe joby od społeczeństwa” - dołożył w niedzielę (26 lipca) rządowi na swoim popularnym „Belfer Blogu” Dariusz Chętkowski, nauczyciel XXI Liceum Ogólnokształcącego i l LO w Łodzi.

 

Pandemia koronawiusa wywróciła do góry nogami życie osobiste i zawodowe dorosłych, ale też edukację naszych dzieci...

Większość polskich uczniów nie była w budynku swojej szkoły od 11 marca - dzień potem zawiesiły one zajęcia edukacyjne.

25 marca obowiązkowa stała się nauka zdalna. Młodzież z ostatnich klas liceów ogólnokształcących, techników oraz podstawówek w czerwcu wróciła na kilka dni do swoich szkół na matury lub na państwowy egzamin ósmoklasisty (wciąż czeka na ich wyniki).

Ponadto, absolwenci żegnali się ze swoimi nauczycielami podczas skromnych uroczystości z okazji końca roku szkolnego.

 

„Wrócimy 1 września do kompletnie nieprzygotowanych szkół i zaczniemy się organizować. A wtedy posypią nam się na głowy niezłe joby od społeczeństwa” - napisał na blogu Dariusz Chętkowski, nauczyciel XXI LO i l LO w Łodzi.