Reforma Zalewskiej zdewastowała szkoły. Miażdżący raport NIK


Najszybsza i najgruntowniejsza reforma edukacji została nierzetelnie przygotowana i niewłaściwie wdrożona – wynika z najnowszego raportu Najwyższej Izby Kontroli. Warunki nauczania pogorszyły się aż w co trzeciej szkole w Polsce. – Konsekwencje reformy minister Zalewskiej ponoszą samorządy, nauczyciele, a przede wszystkim uczniowie – komentuje Dorota Łoboda z ruchu Rodzice Przeciwko Reformie Edukacji.

 

Reforma Zalewskiej zdewastowała szkoły. Miażdżący raport NIK

 

Najszybsza i najgruntowniejsza reforma edukacji została nierzetelnie przygotowana i niewłaściwie wdrożona – wynika z najnowszego raportu Najwyższej Izby Kontroli. Warunki nauczania pogorszyły się aż w co trzeciej szkole w Polsce. – Konsekwencje reformy minister Zalewskiej ponoszą samorządy, nauczyciele, a przede wszystkim uczniowie – komentuje Dorota Łoboda z ruchu Rodzice Przeciwko Reformie Edukacji.

Niecałe dziewięć miesięcy zajęło PiS zdewastowanie polskiej edukacji. W tak krótkim czasie Ministerstwo Edukacji Narodowej kierowane przez Annę Zalewską przearanżowało strukturę szkół, zmieniło podstawy programowe oraz zobowiązało samorządy i dyrektorów szkół do błyskawicznego przystosowania placówek do nowych warunków. W uzasadnieniu do ustawy przyjętej w grudniu 2016 roku wpisano, że jej celem miało być „stworzenie systemu oświaty na miarę XXI wieku”.

Czy jednak „nowoczesnymi standardami” można nazwać sytuację, gdy uczniowie rozpoczynają zajęcia około godziny 7:00, a kończą po godzinie 18:00, w międzyczasie spędzając kilka godzin na świetlicy? Czy dla PiS „oświata na miarę XXI wieku” to konieczność przekształcania w sale lekcyjne pomieszczeń gospodarczych, pokojów nauczycielskich czy wręcz oddzielanie parawanami części korytarza lub przeprowadzanie zajęć na stołówce?

– Cieszę się, że ten raport powstał. Do tej pory zarzucano nam, przeciwnikom reformy, że jesteśmy nieobiektywni, że nasz opór wynika z poglądów politycznych i chcą zaszkodzić Annie Zalewskiej. Teraz mamy twarde dane potwierdzające, że reforma edukacji była źle przygotowana – mówi w rozmowie z „Newsweekiem” Dorota Łoboda z ruchu społecznego Rodzice Przeciw Reformie Edukacji.

Raport NIK: Podstawa programowa pisana „na kolanie”

Jak wynika z najnowszego raportu Najwyższej Izby Kontroli, reforma edukacji nie spełniła swoich podstawowych celów. Co więcej – znacznie utrudniła funkcjonowanie placówek oświatowych. NIK podaje, że w 56 proc. szkół warunki nauczania nie uległy poprawie, a w 34 proc. placówek znacznie się pogorszyły. Najwyższa Izba Kontroli wskazała, że ze względu na problemy lokalowe wiele szkół musiało przejść na tryb zmianowy. W co piątej skontrolowanej szkole zaś zmniejszyła się dostępność do pracowni przedmiotowych czy sal gimnastycznych, przez co uczniowie musieli ćwiczyć m.in. na szkolnych korytarzach. Brakowało także wyposażenia niezbędnego do przeprowadzenia zajęć dydaktycznych z przedmiotów takich jak fizyka czy chemia.

MEN nie przyłożyło się także do przygotowania nowych podstaw programowych. Minister Zalewska zleciła ekspertom przygotowanie założeń do podstaw programowych poszczególnych przedmiotów, jednak nie wskazała, jakiego typu szkół i klas mają dotyczyć treści nauczania. Co więcej, jedynie 20 proc. opracowujących je ekspertów było rekomendowanych przez instytucje, które są związane z systemem oświaty – pozostałych wybrała minister Zalewska. Zdaniem Doroty Łobody wielu ekspertów nie zgodziło się na współpracę z ministerstwem edukacji, gdyż jeszcze przed wdrożeniem reformy przewidywali negatywne konsekwencje zmian. – Nie chcieli się podpisywać pod czymś, co z góry było skazane na porażkę – wskazuje liderka ruchu Rodzice Przeciw Reformie Edukacji.

 Samorządy obciążone kosztami reformy

Najwyższa Izba Kontroli uważa, że minister Zalewska nie dysponowała „pełnymi i rzetelnymi informacjami na temat kosztów reformy”. MEN zakładało, że reformę uda się sfinansować częściowo z oświatowej subwencji ogólnej, a częściowo z oszczędności samorządów. Problem w tym, że wydatki samorządów wzrosły w latach 2014-2017 średnio o 12 proc., zaś państwowa subwencja – jedynie o 6 proc. Dodatkowo, samorządy otrzymały jedynie 38,5 proc. kwoty dofinansowania, o które ubiegały się w związku z reformą.

Z powodu nieoszacowania kosztów reformy edukacji przez MEN, sfinansowanie rewolucji w szkołach spadły na samorządy. Dlatego władze 10 największych polskich miast złożyły w Ministerstwie Finansów przedsądowe wezwanie do zapłaty łącznie prawie 103,4 mln złotych za „deformę” edukacji. Prezydenci zrzeszeni w Unii Metropolii Polskich zapowiadają, że jeśli rząd nie zwróci pieniędzy wydanych na reformę, złożą pozew do sądu.

Za mało miejsc dla uczniów

To jednak nie koniec kłopotów spowodowanych przez reformę minister Zalewskiej. W roku szkolnym 2019-2020 do szkół ponadpodstawowych pójdą absolwenci III klasy gimnazjum i VIII klasy podstawówki – łącznie ponad 700 tys. dzieci. W wielu regionach w Polsce liczba oferowanych miejsc w placówka jest zbyt mała, by zapewnić dostęp do edukacji wszystkim absolwentom. W samym tylko województwie wielkopolskim zabraknie miejsc dla ponad 5 tys. uczniów. – Znaleźliśmy się w sytuacji, w której system nie jest w stanie zapewnić odpowiedniej ścieżki kształcenia dla 14- i 15-latków – mówi „Newsweekowi” Łoboda.

Sytuacja jest o tyle kuriozalna, że Ministerstwo Edukacji Narodowej posiada System Informacji Oświatowej, która zbiera dokładne informacje o liczbie uczniów i miejsc we wszystkich polskich szkołach. – Nikt w MEN nie porównał tych dwóch liczb. Lub, co gorsza, ktoś to zrobił, ale uznał, że będzie to zmartwienie samorządów – przekonuje Łodoba.

Najwyższa Izba Kontroli wydała także szereg zaleceń dla MEN, organów prowadzących szkoły i dyrektorów placówek oświatowych. Zdaniem NIK konieczne jest m.in. stworzenie zespołu ekspertów, który ponownie przeanalizowałby podstawy programowe, a także przygotowanie kompleksowego systemu monitorowania zmian w systemie oświaty.

Jak czytamy w raporcie, Ministerstwo Edukacji Narodowej „przyjęło wnioski NIK do realizacji”.